logowanie rejestracja

Tatuś

Kiedyś lubił rydzyki w occie
i rewolucją straszył -
dzisiaj pracuje na poczcie -
skubnięty ptaszek -
biduś,
Tatuś.
Już dzisiaj inteligenckie kiszeczki rydzyków strawić nie mogą,
a rewolucja podchodzi - jak księżyc pod płot - ale zupełnie inną drogą...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . .

Rano szaro...czkawka:
może to serce? może żołądek?...
Pod fotografią Sławka
pije Tatuś mdły wrzątek;
szklanka pachnie marynowanym śledziem...
Trudno: jak sie komu nie wiedzie, to sie nie wiedzie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . .

Wokół Tatusia przy okrągłym stole
cztery potworki:
Zuzia, Kiciusia, Zbyszek i Bolek,
trącony psychicznie:
łyka korki;
przedwczoraj łyknął korek
od szampańskiego...
Byli czasy...przed wojną!
panietego.

Patrzy Tatuś na dziatki: Jacy to mali,
jacy ospali, monstrualni ludzie!
We mgle je spłodził, w nostalgii
oraz w ogromnej nudzie.

Wpół do ósmej. "Już odchodzę do biura.
I żeby mi na obiad była zupa, a nie lura".

Oto biuro: kałuża niepokoju.
Od 8-ej do 3-ej Tatuś się czołga.
Potem obiad, znów dzieci...i tak jest zimno i bez jutra w pokoju,
że tylko płakać lub bluźnić, lub śpiewać "Wołga-Wołga".

Po obiedzie Tatuś zasłania okna mapą
(z rolety krawaty)
i liczy wydatki na podatki i składki,
a jak liczy, to rzuca obelgi na władców matki,
czyli...że...co do tych okien...to każdy kraj ma gestapo;

liczy Tatuś: -Raz...dwa...trzy...
daj na Polski Biały Krzyż,
daj na ZAKUP NOWYCH TRĄB,
daj na KOP i daj na LOPP*,
( * bo mówiła żony ciotka:
-Tych, co płacą, nic nie spotka.)
daj na Kurpiów, daj na Łemków,
na spółdzielnię "Chatka ze mchu",
na Związek Obrony Błaszek,
na wystawę "Polski Ptaszek";
i na PAL, i PAN, i PUK,
i na Ligę Polskich Dróg;
na ORP "Joseph Conrad"
i na bal "Krajowa Flądra";
na konopie i Filipa,
i na Klub Polskiego Grzyba,
na Ti-tii i na Bo-boo,
na Aha! i na Oho!
I na Ligę "Bić czy wolno?"
też na Polską Macierz Szkolną...
i na Morze, i na Góry,
i na Hewrę Pań Ponurych,
na Księżyc i na Kometę,
na te sprawy i na nie te...

Liczy Tatuś: -Ach, niedoprze!
bo jak nie dam, kto mnie poprze?...

I na Album , i na Medal...
w leb bym dostal, gdybym nie dal...

Liczy Tatuś i się głowi,
płacze pióro w małych dłoniach,
i ze zgrozy Tatusiowi
rośnie z ucha pelargonia.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . .

Już wieczór. Ładny interes!
Bolek łyknął korek od elektryki.
A mamusia powiada do Tatusia:
-Szoruj, Michałku, po 20 deka tłuszczu roślinnego "Ceres".
-Dobrze.

Tatuś wychodzi, żółty i nieufny,
w strasznych lakierkach Bata.
Idzie, marzy. Aż tu przed Dworcem Głównym
furczy transparent UCZMY SIĘ LATAĆ.

"Uczmy się latać, Tatusiu!"
beczy transparent. A Tatuś ma przeziębiony
pęcherz i w spodnie robi siusiu.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . .

Zapada noc, noc ponura,
zasypia Polska, tysiące, tysiące Tatusiów, tęskniących do miłości...
Tatuś przez sen: -Znów na Święcie Niepodległości
będę moknął...jak co?...jak kura...
We czwartek muszę iśćna Wiec ze Śląskiem Cieszyńskim,
w piątek muszę odkupić skradziony kandelabr,
w sobotę muszę skoczyć o tyczce. Dla chleba.
Cóż, nie każdy Tatuś jest Boguś Miedziński.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . .

Znów minął tydzień. Firmament chmurniej.
Jeśli słoneczniej, to w niedzielę.
Kawa "Enrilo". "Poranny Kurier"
grzmi na kartele.

Tatuś to czyta. Tatuś ufa
(na obiad będzie lepsza zupa).
Tatuś się drze i pieni.
Dzieciny patrzą jak w cudaka!
I tak, pod wpływem "Poranniaka"
rośnie w TATUSIU- -LENIN.

I wszystko było już tak pażdziernikowo -
i podział dóbr miał być zrobiony sprawiedliwie...
Niestety! Tatuś ni stąd, ni zowąd
zatruł się szprotkami w oliwie.

Umarł.

Ja się nie śmieję.

6.17 / 12 głosów
Dodano: 27.05.2011Wyświetleń: 9005
Dodajesz komentarz jako: Gość